Forum www.twilightfamily.fora.pl Strona Główna
Zaloguj Rejestracja Profil Zaloguj się, by sprawdzić wiadomości FAQ Szukaj Użytkownicy Grupy
Zobaczyłam Słońce
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
 
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilightfamily.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction
Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat  
Autor Wiadomość
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Pon 23:55, 28 Gru 2009    Temat postu:

super!! Ja chce jeszcze!!! masz jeszcze pare literówek w tej i poprzedniej czesci.

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 5:54, 29 Gru 2009    Temat postu:

Wiem, wiem... bo nie sprawdzałam dokładnie:) Pisałam je na szybkiego:D

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Wto 18:48, 29 Gru 2009    Temat postu:

to kiedy wstawisz następną czesc??

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Wto 19:49, 29 Gru 2009    Temat postu:

jeszcze nie zaczęłam jej pisac ale pewnie po nowym roku dopiero. mam juz plan:) Może dziś zacznę pisaćSmile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampirek
Cullen



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oborniki

PostWysłany: Wto 19:57, 29 Gru 2009    Temat postu:

OMFG!
Idealne! I ten fragment z Renesmee!
I sam koniec... cudne.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Wto 21:56, 29 Gru 2009    Temat postu:

js chce jak najszybciej! Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Śro 1:52, 30 Gru 2009    Temat postu:

Ten rozdział dedykuję Wszystkim, którzy komentują moje rozdziały a zwłaszcza Kini i Vampirkowi:) oraz mojemu Kochanemu D;* Który zawsze mnie wspiera i pozwala pisać nawet jak jesteśmy razem i za to, że nadaje Carlisle'owi niektóre cechy:)
Mary Cullen



11."SAMA"

Z perspektywy Carlisle'a.
Patrzyłem jak śpi. Była wtedy taka niewinna i urocza. Jej usta ułożone były w idealny łuk a rzęsy opierały się na rumianej skórze. Całą noc się do mnie przytulała. Bałem się, że będzie jej zimno, dlatego samy wysunąłem się spod pościeli ja owinąłem szczelnie. Spała o wiele bardziej spokojnie niż ostatnim razem. Od czasu do czasu głaskałem ja delikatnie po głowie zastanawiając się jak to możliwe, że zadurzyłem się w tak szalonej, ludzkiej i teoretycznie rzecz biorąc młodszej dziewczynie. Przecież ona nie pasuje ze swoją wrażliwością do mojego świata. Ktoś na pierwszy rzut oka mógłby powiedzieć, że ona nawet nie pasuje do mnie pod względem charakteru, ale ja nie potrafię zrezygnować z niej. Dzięki jej szalonym pomysłom i zachowaniu zacząłem się uśmiechać. Może właśnie miałem na kogoś takiego trafić. Może ona właśnie nie powinna być taka jak Esme. Może zrobiłem dobrze pozwalając jej wnieść do mojego życia trochę świeżości, szaleństwa i zapomnienia. Najgorsze jest to, że ona marnieje na moich oczach. Ludzi wzrok tego by nie zauważył ale ja tak. Jej skóra jest mniej rumiana niż wtedy gdy ją poznałem, włosy mniej błyszczące a oddech mniej miarowy. Nie są to duże różnice, ale ja jestem w stanie je wychwycić. Myślę, że zostało jej parę lat życia... moje rozmyślania przerwała wrzawa powstała w salonie. Zaniepokojony chciałem już wstać gdy w drzwiach od sypialni stanęła Alice z zaniepokojonym wzrokiem. Nie byłem w stanie o nic zapytać.
-Przechodziła tędy, złapała nasz trop i zamierza nas odwiedzić. Jest sama. - powiedziała w wampirzym tempie moja przybrana córka.
-Ale... - nie zdążyłem skończyć.
-Esme... - wyszeptała. Przestałem oddychać, spojrzałem na Meg śpiąca smacznie w moich ramionach. Nie wiedziałem co mam zrobić. Nawet nie wiedziałem jak sam zareaguję na powrót Esme.
-Bierz Meg i zabieraj się stąd. Ona tu lada chwila będzie.
Alice rzuciła się do torby i zaczęła pakować rzeczy Megan. Patrzyłem na nią nie mogąc się ruszyć z miejsca.
-Nie – powiedziałem cicho. Alice popatrzyła na mnie jak na wariata - Nie – powtórzyłem stanowczo. Ona nic nie odpowiedziała tylko wyszła z pokoju. Wysunąłem się z łóżka tak by nie obudzić Meg a następnie ubrałem się pospiesznie. Chciałem ja pocałować w czoło na pożegnanie ale wycofałem twarz w ostatnim momencie. Sam nie wiem dlaczego. Wyszedłem z pokoju i ruszyłem w stronę salonu. Gdy tylko schodziłem po schodach dzwonek do drzwi dał znać o swoim istnieniu. W wampirzym tempie drzwi otworzyła Rose. Tam stała ona... moja żona... moja była żona... kobieta za którą tęskniłem i którą kochałem... tyle razy odtwarzałem jej twarz w myślach, ale nic nie mogło równać się z oryginałem. Była niezaprzeczalnie piękna... miała skruszoną minę.
-Witaj Carlisle – rozbrzmiał jej wspaniały głos. Tak bardzo za nim tęskniłem, tak bardzo go potrzebowałem...


Z perspektywy Megan...

Otworzyłam oczy. Spało mi się dziś wyjątkowo dobrze. Rozejrzałam się po pokoju ale Carlisle'a nie było, a przecież nie miał dziś dyżuru. Podniosłam się z łóżka i powędrowałam do łazienki. Po szybkim prysznicu, ubrałam się. Miałam świetny humor. Nuciłam sobie pod nosem. Wczorajszy dzień był cudowny. Śpieszno mi było zobaczyć mojego Anioła, więc w podskokach ruszyłam, na dół. Skacząc i okręcając wokoło własnej osi śpiewałam:
„Najbardziej Cię kocham kiedy jesteś w głowie
Kiedy w moich myślach ciągle jest o Tobie
Kiedy najpiękniejsze rzeczy z Tobą robię,
a Ty o tym nie wiesz, bo dopiero Ci powiem.
Najbardziej Cię kocham kiedy jesteś w głowie,
kiedy się domyślasz, że zaraz coś zrobię
nie zdradziłam się jeszcze żadnym czułym słowem
Bo jeszcze o tym nie wiesz,
bo dopiero Ci powiem... „


Gdy znalazłam się w połowie schodów, umilkłam momentalnie widząc wzrok i dziwne miny wszystkich tam zebranych. Twarz Belli była smutna, odwróciła wzrok. Edward patrzyła na mnie ze współczuciem tak samo jak Alice. Jasper przytulał swoją dziewczynę zerkając na mnie tylko przelotnie. Emmet trzymał za ramiona Rosalie i to jej mina była najdziwniejsza. Ewidentnie szalała, ze złości, ale miałam przeczucia, że nie z mojego powodu. Wtedy zauważyłam Carlisle'a, ale nie patrzył na mnie, jako jedyny z całej rodziny. Mój uśmiech zniknął z twarzy. Wtedy zza filaru wyłoniła się śliczna kobieta. Jej jasnobrązowe włosy opadały delikatnie w idealnych falach, a nieskazitelnie kredowa cera doskonale się z nimi komponowała. Stała z gracją tancerki. Zaczęłam udawać, że nie widzę ich dziwnego zachowania i uśmiechnęłam się sztucznie. Zamierzałam się normalnie przywitać a potem wypytać się Alice co się zdarzyło jak spałam.
-Dzień Dobry - odruch kazał mi iść przywitać się z moim Aniołem, ale dobre wychowanie nakazało się przedstawić nieznajomej. Więc ruszyłam w stronę kobiety. Jasper stojący najbliżej niej lekko się przysunął jakby chciał mnie od niej odgrodzić. Ale wyminęłam go i podeszłam do obcej. - Witam jestem Megan. - wyciągnęłam rękę w przyjaznym geście, ona uścisnęła mi ja. Miała tak samo zimna skórę jak Carlisle i jego dzieci. Zadrżałam i wtedy spojrzałam na jej oczy. Były koloru płynnego miodu, takiego samego jak jego.
-Witam jestem Esme Cullen – odpowiedziała mi swoim świergotliwym głosem. Zatkało mnie, chciałam podejść do Carlisle'a żeby mi wszystko wytłumaczył, ale on nadal na mnie nie patrzył. Podeszłam do niego, chciałam złapać go za twarz i zmusić żeby na mnie spojrzał. Odsunął się ale ja jestem twarda i nie dałam za wygraną. Znów ponowiłam gest, tym razem się mu poddał. Zmusiłam go do spojrzenia mi w oczy i za chwile bardzo tego żałowałam. Jego złote tęczówki były puste. Nie było w nich odrobiny uczucia jakim mnie jeszcze wczoraj darzył. Były zimne i wyprane z emocji. Nie potrzebowałam słów, nie potrzebowałam wyjaśnień. On mnie nie chciał.
-Edward, mógłbyś mnie odwieźć na najbliższy przystanek. - wyszeptałam nie spuszczając wzroku z Carlisle'a . w czasie tego zajścia Bella przyniosła moją torbę. Chwyciłam ją i wyszłam z domu.
Po chwili podjechało srebrne volvo, wsiadłam do środka nie patrząc ma Edwarda. Zapięłam pasy, wpatrywałam się w okno. Powili znikał za drzewami dom moich marzeń, w którym od tej pory będzie mieszkał mężczyzna moich marzeń z kobieta swoich marzeń, którą nie będę ja. Ścisnęło mnie w gardle ale się nie popłakałam. Jak w ogóle mogłam myśleć o tym by żyć z nim. Przecież to ideał. Od początku do niego nie pasowałam, od początku byłam tylko zapychaczem dziury po jego żonie więc teraz gdy ona wróciła już mu nie jestem potrzebna.
-Dokąd cie zawieźć – spytał cicho Edward.
-Do mojej siostry – odpowiedziałam odruchowo. Sama nie wiem dlaczego do niej. Już mieszkała w mieszkaniu kupionym przez niego. Cholera! Gdzie ona teraz będzie mieszkać? Przecież on....
-On nie jest taki jak myślisz... - powiedział Edward.
-Skąd wiesz co o nim myślę? - zapytałam ze złością.
-Domyślam się. - odpowiedział – Możesz mi wierzyć lub nie, ale jak on coś komuś obieca to mur beton. Z Tobą to było inaczej... on nie chciał cię skrzywdzić.
Wtedy w mojej wyobraźni stanęła nasz rozmowa sprzed kilku dni.

„-Wszystkiego się dowiesz w swoim czasie, tylko mi zaufaj. Nie mam zamiaru nigdzie stąd wyjeżdżać bez Ciebie. Rozumiesz?
-Nigdy nie byłam tak blisko z mężczyzną, dlatego uważam że trzeba się trochę wstrzymać z tymi rzeczami jak chcemy zbudować coś trwałego. Bo chcemy, prawda?
-Oczywiście, inaczej sobie tego nie wyobrażam.”


Zabolało. Po co mnie tak okłamywał. Zacisnęłam usta żeby się nie rozpłakać. Udało mi się przełknąć gulę.
-Carlisle zaproponował mieszkanie twojej siostrze, prawda? - spytał Edward.
-Tak, ale nie wiem co teraz mam z tym zrobić. - powiedziałam siląc się na swobodny ton.
-On nie odwoła tego. - usłyszałam i momentalnie spadł mi kamień z serca. Martwiłam się o nią bardziej niż o siebie. Zauważyłam, że już dojechaliśmy pod wyznaczony adres. Nie chciałam wychodzić z auta. Bałam się, że jak zamknę drzwi to ono zniknie i okaże się, że to tylko sen. Jak na razie Edward był jedynym dowodem na to, że to wszystko się wydarzyło. Młody Cullen otworzył mi drzwi a ja niechętnie wysiadłam z auta.
-Żegnaj – powiedziałam, spuszczając wzrok.
-Trzymaj się – powiedział i jak nigdy wcześniej mnie przytulił. Ten gest sprawił, że nerwy mi puściły zaczęłam szlochać na głos. Nigdy w życiu tak głośno nie płakałam. Edward przytulił mnie mocniej i zaczął głaskać po włosach niczym starszy brat.
-Już ciiii...- szeptał – jakoś się wszystko ułoży. Dasz sobie rade.
Czułam, że jego obecności jest teraz dla mnie bardzo ważna. Nie wiem czemu ale nie miałam ochoty przebywać z kimś innym tylko nim, tak jakby tylko on wiedział co myślę i jak się czuję.
-Chcesz żebym został z Tobą? - spytał. Ja nie odpowiedziałam tylko skinęłam głową. - Dobrze. Tylko zadzwonię do Belli.
Puścił mnie ja oparłam się o samochód i dalej wyłam. Wyciągnął telefon. Słyszałam tylko skrawki rozmowy.
Zostanę z nią, a jutro wrócę do domu, dobrze? Chwila ciszy. Tak myślę, że to dobry pomysł, nie powinniśmy zostawiać jej w takim stanie tylko pod opieka siostry. Znów cisza. Trzyma się. Jest twardsza niż myślałem. Dopiero teraz się rozpłakała. Cisza. Tak, ja też Cie kocham. Reszty słyszałam bo zebrało mi się na mdłości. Nic nie widziałam.
-Słabo mi – tylko tyle zdążyłam powiedzieć i nagle zobaczyłam świat z pozycji poziomej. Jak przez mgłę pamiętam głos Edwarda. Rozmawiał z moją siostrą.
-Witam, jestem Edward Cullen.
-Co jej się stało?
-Gdzie mogę ja położyć? Zaraz wszystko wytłumaczę...
Nic więcej nie słyszałam bo odpłynęłam w niebyt.

*** (do słuchania http://www.youtube.com/watch?v=s-Ze2v-D6_c )
Obudziłam się z krzykiem. W pokoju było ciemno. Zaczęłam głośno szlochać. Zaraz ktoś znalazł się przy mnie. Czerń nie pozwoliła mi rozpoznać twarzy. Tylko zimne ręce na moim zlanym potem czole. To był Edward. Nic nie powiedział tylko mnie położył i siedział przy łóżku. Nie miałam pojęcia, że moim Stróżem i Pocieszycielem może być mężczyzna i do tego syn osoby, która mnie skrzywdziła... Zasnęłam.

***

Rano obudziły mnie szepty z kuchni.
-Zostawił ją?! Ale przecież jak ich widziałam to patrzyła na nią jak na ósmy cud świata.
-Jego żona wróciła...
-Rozumiem...
Wstałam z łóżka postanowiłam nie słuchać dalej. Edward musiał usłyszeć jak się podnoszę.
-Jak się czujesz? - spytał zmartwiony
-Dobrze. - odpowiedziałam. W sumie to jeszcze się nie obudziłam
-Ja będę musiał już lecieć – powiedział.
-Nie... - jęknęłam.
-Musze, zobaczymy się w szkole – przytulił mnie i wyszedł. Łzy znów napłynęły mi do oczu ale widząc przerażoną twarz Nelly, pośpiesznie wytarłam je dłonią.
Musisz być twarda. Nie możesz pokazać słabości. Ona nie może się martwić jeszcze Tobą. Bądź twarda! To nie koniec świata. Dasz radę. Z czasem zapomnisz.-myślałam.


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mary Cullen dnia Śro 11:33, 30 Gru 2009, w całości zmieniany 7 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampirek
Cullen



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oborniki

PostWysłany: Śro 21:27, 30 Gru 2009    Temat postu:

Dziękuję. Drugi albo trzeci raz ktoś dał mi dedyka " a zwłaszcza dla". To bardzo miłe.

Na początku [nadal jestem w trakcie czytania, ale muszę] parę literówek, ale mnie to nie przeszkadza. Jestem zatracona. Esme? Esme! O nie... zw.

Nie spodziewałam się takiego obrotu sprawy. Rany, dziewczyno, ale mi teraz dałaś.
Zostawiłaś w takim momencie? Ja MUSZĘ MUSZE MUSZĘ wiedzieć co dalej! AAAAh.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Śro 21:50, 30 Gru 2009    Temat postu:

Dziękuje za dedykacje Smile to było baaardzo miłe.

ciekawy rozwój wydarzeń. Mam do Ciebie pytanie- CZy piszac rozdziały słuchasz jakis kolnkretnych utworów muzycznych? Jeśli tak to prosze umieszczajlinki do nich, uwielbiam czytac, a przy tym sluchac muzyki, jak dla mnie to super połączenie...

I na koniec oczywiscie czekam na ciąg dalszy Very Happy Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Sob 16:35, 02 Sty 2010    Temat postu:

To jest tak:
Ja słucham muzyki zawsze, kiedy się budzę i kiedy zasypiam leci muzyka. Kiedy sprzątam i kiedy się uczę. Ale co do pisania to muzyka słuchana przy różnych czynnościach codziennych pobudza moją wyobraźnię. Zamykam oczy i pojawiają się w mojej wyobraźni scenki. Leca z szybkością slajdów robionych w power poincie:) Potem ewentualnie przy pisaniu puszczam te utwory żeby przywołać emocje i scenki w mojej głowie.Smile Mogę potem robić mała playlistęSmile


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampirek
Cullen



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oborniki

PostWysłany: Sob 20:11, 02 Sty 2010    Temat postu:

Ja właśnie przy muzyce pisać nie umiem. Bo wtedy zamiast pisać- śpiewam XD

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Nie 19:05, 03 Sty 2010    Temat postu:

12. "Przełom"

(Do słuchania [link widoczny dla zalogowanych] )


Mijał właśnie drugi miesiąc od nieszczęsnego zdarzenia. Przez ostatni czas radziłam sobie nawet dobrze. Porzuciłam akademię. Nie chciałam tam być. Nie mogłabym siedzieć w ławce z jego synem i mieszkać w jednym pokoju z jego córką. Tęskniłam za nim, za Edwardem, Rose, Alice, Emmetem, Bellą i Jasperem. Drugim powodem opuszczenia akademii była moja siostra. Miałam silną potrzebę opiekowania się nią. Carlisle zapewniał jej nadal byt, odwiedzał ją i badał. Dotrzymywał wszystkich obietnic oprócz jednej... dotyczącej mnie i naszego dziwnego związku o ile można go związkiem było nazwać.
Zawsze przychodził do niej jak mnie nie było w domu. Zazwyczaj wtedy chodziłam na chór lub dawałam indywidualne lekcje gry na gitarze czy pianinie. Nie porzuciłam swojej pasji mimo, że zrezygnowałam z profesjonalnych zajęć. Zarabiałam na siebie muzyką . Mieszkałam z siostrą ale nie pozwalałam na to by Carlisle mnie utrzymywał. Co miesiąc skrupulatnie oddawałam siostrze połowę pieniędzy idących na utrzymanie domu jak i na wyżywienie. Byłam w miarę szczęśliwa nauczając muzyki. Za prywatne lekcje dostawałam nawet nie najgorsze pieniądze ale nie byłam bym w stanie się z nich utrzymać, dlatego chodziłam do kościoła, który stał obok naszego mieszkania i za marne pieniądze prowadziłam chór dla dzieci. Najgorszą rzeczą była jednak moja trzecia praca. Prosto z kościoła dwa razy w tygodniu chodziłam do nędznego baru za rogiem i pracowałam tam jako barmanka, kelnerka i raz w miesiącu śpiewałam. Do tej pory wzdrygam się na samą myśl o tym miejscu. Obrzydliwym, pachnącym potem nachlanych frajerów próbujących mnie poderwać myląc kelnerkę z panienką do towarzystwa. Musiałam mieć tyle zajęcia bo inaczej cały czas myślałabym o nim. W sumie żyłam dość spokojnie i w miarę zadowolona. Zbliżyłam się bardzo do siostry. Powoli kupowałyśmy rzeczy potrzebne dla dziecka. Wspominanie Carlisle’a sprawiało mi przyjemność, bałam się tylko, że dostanę niedługo rozdwojenia jaźni. W dzień latałam od pracy. W nocy rozmyślałam o nim i żyłam w swoim wyimaginowanym świecie. Potrafiłam rozmawiać z nim i wyobrażać sobie co mi odpowie. To było chore ale wiedziałam, że tak musi być. Nie mogłam mieć go w rzeczywistości to chociaż żyłam z nim w wyobraźni. W sumie to nawet nie wiedziałam w jakie dni przychodzi do nas do domu. Nigdy nie rozmawiałam o tym z siostrą. To ona załatwiała z nim wszystko kiedy ja chodziłam do pracy, a że niebyło mnie bardzo często więc nie wiedziałam nic dokładnie.
Właśnie szykowałam się na lekcje chóru. Odkąd zaczęłam pracować moja garderoba strasznie spoważniała. Porzuciłam trampki i luźne bluzki a postawiłam na bardziej klasyczne ubrania i buty. Nadchodziła zima i nawet tutaj nie było zbyt ciepło. Średnia najniższych temperatur sięgała 6 stopni na plusie. Ja byłam zmarźlakiem więc odczuwałam ją jakby było 6 stopni, ale na minusie. Śpieszyłam się bo byłam już spóźniona i nie chciałam, żeby dzieciaki czekały na mnie marznąc. Nelly z wielkim brzuchem przyglądała się mi i opierała o framugę drzwi, wcinając paluszki. Już niedługo miała mieć termin.
-Idź bo się spóźnisz. –mówiła z pełną buzią co wyglądało uroczo.
- Już, już. – pocałowałam ją w policzek i pobiegłam trzaskając za sobą drzwiami.
Gdy tylko opuściłam klatkę, uderzyło we mnie chłodne powietrze. Był już wieczór. Niedługo miało nadejść Boże Narodzenie i nasz pierwszy występ. Na lampach był przyczepione motywy mikołajów i innych reniferów. A drzewa były przyozdobione lampkami świątecznymi. Oczywiście nie było śniegu, w końcu to miasto leżało około 100 km na północ od Jacksonville. Widziałam już z daleka zniecierpliwione dzieciaki.
-Dzień Dobry Pani - powiedziały chórem.
-Witajcie, przepraszam za spóźnienie ale nie mogłam wcześniej. –odpowiedziałam zdyszana wchodząc do kościoła. – Jack, idź do Sali po śpiewniki i przynieś je wszystkim. Sam niech ci pomoże. – mówiłam do chłopca, szybko szukając kluczy. Grzebałam we wszystkich kieszeniach ale niegdzie ich nie było. – Cholera! – wyrwało mi się – Przepraszam. Chyba zapomniałam kluczy od salki. Wiecie co? Dziś zajęć nie będzie, za to odrobimy je w sobotę a teraz idźcie do domów. Dzieciaki się rozeszły. Sama ruszyłam powolnym krokiem do domu. Otworzyłam drzwi od klatki i pokonując powoli następne stopnie rozmyślałam co będę robić w domu do godziny 23. Dziś był czwartek więc miałam iść do baru. Stanęłam przed drzwiami, przekręciłam kluczyk i wyszłam do środka.
-Jestem! Przez te cholerne klucze musiałam odesłać dzieciaki do domu. – krzyczałam z przedpokoju ściągając płaszcz. Ruszyłam w stronę saloniku. – Tak to jest jak się człowiek śpieszy… - zamilkłam.
Nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Przy naszym stoliku siedziała moja siostra a naprzeciwko niej Carlisle. Tak dawno go nie widziałam, że nie mogłam się nadziwić jaki jest piękny. Jego włosy lśniły w świetle lampy, a oczy błyszczały. Wtedy uświadomiłam sobie, że mam otwarte usta.
-Witaj – odezwał się najpiękniejszym, ze wszystkich dotąd słyszanych przeze mnie instrumentem. Nie odpowiedziałam tylko obróciłam się na pięcie, chwyciłam płaszcz z przedpokoju i wybiegłam, nawet nie zamykając za sobą drzwi. Słyszałam za sobą na schodach jak krzyczy.
-Megan! Poczekaj! – jakaś cząstka mojego mózgu kazała mi się zatrzymać i poczekać bo liczyła na to, że będzie chciał do mnie wrócić. Ale druga cześć kazała biec i nie zważać na jego prośby. Nawet nie zauważyłam jak gorące łzy zaczęły mi lecieć po policzku. Już prawie nic nie widziałam. Potknęłam się o schodek i wtedy mnie dogonił. Próbował mnie podnieść.
-Zostaw mnie do cholery! – darłam się w ataku histerii. – Nie dotykaj mnie! - podniósł ręce w geście poddania się i zrobił powoli krok do tyłu. Siedziałam na posadzce i płakałam jak małe dziecko. Carlisle nie odszedł. – Po co za mną pobiegłeś! Nikt Cię o to nie prosił! –warknęłam przez łzy.
-Chciałem porozmawiać. – szepnął.
-Po cholerę?! Mało Ci?! O czym chciałeś rozmawiać?! – znów odpowiedziałam wzburzona.
-Już o niczym…
-No i dobrze! – rozpłakałam się jeszcze mocniej . Wstałam niezdarnie i kulejąc wyszłam z klatki. Podszedł do mnie i chwycił mnie pod rękę. Nie wiem dlaczego tak zareagowałam po tym jak się na niego darłam, ale wtuliłam się w jego ramię i zaczęłam bezgłośnie szlochać. Przytulił mnie mocno i pocałował we włosy, wtedy spojrzałam na ulicę. Stał tam czarny mercedes a w nim… ciemnowłosa, blada brunetka. To musiała być Esme. Tego było za wiele. Mało mu było? Musiał mnie bardziej upokorzyć. Odepchnęłam go od siebie i zamachnęłam się by uderzyć go w twarz ale się odsunął, ze zdziwioną miną. Bezradna, kulejąc pobiegłam ile sił w nogach, nie zważając na nic. Ani na to gdzie biegnę, ani jak bardzo mnie boli noga, ani nawet na to, że wiatr chłosta mi boleśnie twarz zalaną łzami. Zanim się oddaliłam słyszałam jak mnie woła, ale nie zareagowałam na to. Gdy znalazłam się w parku czyli dostatecznie daleko od domu zwolniłam i usiadłam na ławce. Było strasznie ciemno i nieprzyjemnie. Poczułam, że na głowę spadają mi krople deszczu. Cholera, pada tu raz w miesiącu a akurat musiało się stać to dziś. Nie wiedziałam co mam począć, gorące łzy spływały mi po piekących policzkach a włosy wisiały w posklejanych potem i łzami strąkach. Czy jeszcze kiedyś uda mi się komuś zaufać? Miałam nadzieję że tak…

Z perspektywy Carlisle’a.
Wybrałem Esme. Myślałem, że ją dalej kocham ale to tylko było echo przeszłości i moich wspomnień. Przestałem ją kochać kiedy pojawiła się Megan. Miałem nadzieję, że będąc z żoną robię prawidłowo. Nie ważne, że nie byłem szczęśliwy. Ważne było to, że tak było bezpiecznie dla Meg i tak w ogóle powinno być. Wampiry z wampirami a ludzie z ludźmi powinni się wiązać, a nie tasować między sobą. Zostałem z Esme bo tak trzeba. Nadal darzyłem ją jakimś uczuciem ale już nie tak silnym jak kiedyś. To było raczej coś na kształt przyjaźni niż partnerstwa. Przez ostatnie dwa miesiące nasz kontakt fizyczny ograniczał się do trzymania za rękę, przytulenia czy beznamiętnego buziaka, którego nigdy nie dawałem ja tylko ona, ale też nie robiła tego z wielkim entuzjazmem a raczej z przyzwyczajenia. Nie uśmiechałem się, nie rozmawiałem z rodziną. Tylko chodziłem do pracy, a w wolnych chwilach myślałem o Meg. Tęskniłem za nią, trzymałem się od niej daleka już dwa miesiące. Gdy przychodziłem do domu jej siostry w powietrzu unosił się jej zapach. Napawałem się nim na zapas byle tylko wytrzymać do kolejnej wizyty. Edward mówi, że w ten nieszczęsny dzień pojawienia się Esme była twarda i nie dawała po sobie poznać jak bardzo cierpi, ale to co dzieło się w niej było bliskie szaleństwu. Nie chciałem jej krzywdzić, ja tylko myślałem, że tak będzie lepiej dla mnie i dla niej. Cały czas to powtarzam, ale teraz już wiem, że popełniłem błąd. Odbyłem z Esme poważną rozmowę i doszliśmy do wspólnego wniosku, że to nie ma sensu. Ona czuła to samo co ja. Rozeszliśmy się w przyjaźni. Odwiozłem ją na lotnisko. Bella pojechała ze mną, bo miała coś do załatwienia na mieście. Postanowiłem prosto z lotniska pojechać do Megan i błagać o wybaczenie. Zaparkowałem przed domem, zostawiłem Bellę w aucie. Sam pobiegłem na górę. Zapukałem z nadzieją, że ją zastanę, ale drzwi otworzyła mi Nelly. Ze zdziwieniem spojrzała na mnie ale nie musiałem nic mówić. Była naprawdę bystra i spostrzegawcza.
-Meg nie ma. Poszła z dzieciakami na chór. Będzie za półtorej godziny. – powiedział zdziwiona – Ale jak chcesz to możesz na nią tu poczekać.
Ja tylko skinąłem głowa i wszedłem do środka. Nelly patrzyła na mnie podejrzanie.
-Myślisz, że mi wybaczy? – spytałem z nadzieją na pozytywną odpowiedź.
-Może nie od razu ale myślę, że tak. A skąd taka nagła zmiana? Z tego co wiem to ty ją zostawiłeś. – powiedziała oskarżycielskim tonem.
-Pomyliłem się… tak bardzo się pomyliłem… -schowałem twarz w dłoniach. Miałem ochotę się rozpłakać, gdybym tylko mógł. Wtedy jak dar od losy zamek w drzwiach się przekręcił. Spojrzałem na Nelly ze zdziwieniem ona wzruszyła ramionami.
-Jestem! Przez te cholerne klucze musiałam odesłać dzieciaki do domu. – krzyczała od progu. Tak dawno nie słyszałem tego cudownego głosu. Chciałem wstać i podbiec do niej, prosić ją by do mnie wróciła, ale ona weszła do pokoju pierwsza. Ujrzała mnie i przez chwilę w jej oczach zobaczyłem radość, jednak po chwili te uczucie zastąpiła złość i oburzenie. To była moja szansa, musiałem się odezwać.
(Do słuchania [link widoczny dla zalogowanych])
-Witaj – powiedziałem z uczuciem. Ona Otrząsnęła się z szoku i wybiegła z domu. Pobiegłem za nią, wręcz musiałem pobiec za nią. Krzyczałem ale się nie zatrzymywała. W pewnym momencie usłyszałem jak upada. Nienaturalnie przyśpieszyłem. Gdy znalazłem się przy niej zobaczyłem, że siedzi na klatce i płacze jak małe dziecko. Chciałem pomóc jej wstać ale odepchnęła moje ręce. Dostała ataku histerii. Jeszcze nigdy nie słyszałem aby ktoś tak głośno krzyczał a wiele w życiu widziałem.
- Zostaw mnie do cholery! Nie dotykaj mnie! – posłusznie się odsunąłem - Po co za mną pobiegłeś! Nikt Cię o to nie prosił!
Zbolało, ale miała rację. To ja ją zostawiłem, to ja ją skrzywdziłem.
-Chciałem porozmawiać – szepnąłem.
-Po cholerę?! Mało Ci?! O czym chciałeś rozmawiać?! – następne ukucie w serce. Straciłem nadzieję, że ona mnie jeszcze chce.
-Już o niczym… - odpowiedziałem zrezygnowany.
-No i dobrze! – krzyknęła. Myślałem, że już nie można mocniej płakać, ale jednak. Niezdarnie wstała, widziałem, że kuleje pomogłem wyjść z klatki. Tym razem mnie nie odgoniła ale zrobiła cos czego się nie spodziewałem. Przytuliła się do mnie, nadal płakała. Byłem taki szczęśliwy, że jest przy mnie, że oczy zaczęły dziwnie mnie piec a w gardle pojawiła się nieprzyjemna gula. Oddychałem spazmatycznie, wiedziałem co się dzieje, to tak się płakało po wampirzemu. Przytuliłem ja jeszcze mocniej i całowałem we włosy. Wtedy zrobiła coś nieoczekiwanego, odepchnęła mnie i chciała wymierzyć mi policzek. Odsunąłem się ponieważ jej ręka po uderzeniu mnie w twarz pewnie by się połamała. Odwróciła się na pięcie i pobiegła. Nie wiedziałem co mam robić. Czułem, że rozpadam się na milion kawałeczków. Nie wiedziałem co mam zrobić. Stałem jak wryty, krzyknąłem za nią ale nawet się nie obróciła, zniknęła za rogiem. Mógłbym pobiec za nią ale ona już wyraźnie dała mi do zrozumienia, że mnie nie chce i mi nie wybaczy. Ruszyłem ze spuszczoną głową do samochodu. Bella patrzyła na mnie ze współczuciem. Nie wsiadłem do środka. Uchyliłem drzwi i nic nie mówiąc dałem jej kluczyki. Nie chciałem wracać do domu. Ruszyłem w przeciwnym kierunku niż Meg.
Szedłem nie zwracając uwagi na nic. Patrzyłem pod stopy i pozwalałem by nogi zaprowadziły mnie gdzie chcą. Zaczął padać deszcz, akurat idealnie oddawał mój nastrój. Nie przerwałem marszu, po paru godzinach znalazłem się w parku. Było ciemno i nikogo tam nie było, tak mi się przynajmniej wydawało. Nagle usłyszałem nierówne bicie serca, było dziwnie znajome. Wtedy wiatr zawiał i poczułem jej zapach. No tak, nie mogłem poczuć jej wcześniej gdyż deszcz zmył trop. Wtedy mnie olśniło, była tu w parku, sama, bezbronna i pewnie zmoknięta. Upewniwszy się, że nie ma nigdzie innego człowieka i że nikt mnie nie widzi pobiegłem w wampirzym tempie za głosem jej serca.
Zobaczyłem ją, siedziała z podkurczonymi nogami na ławce obejmując je rękami. Nie płakała, tylko nierówno oddychała. Podszedłem bezszelestnie do niej, położyłem jej rękę na ramieniu. Podniosła głowę, wyglądała jak siedem nieszczęść, patrzyła na mnie półprzytomnym zamglonym wzrokiem. Wyraźnie nie wiedziała co się dzieje.
-Megan… Kochanie… przepraszam… - szeptałem jej do ucha, podnosząc ją z ławki. Ona nic się nie odzywała. Postanowiłem pierwszy raz nazwać to co do niej czuję. – Meg… ja… bo ja Cię Kocham. Nawet nie wiesz jak bardzo. Przez te dwa miesiące to zrozumiałem. Rozstałem się z Esme bo jej nie kochałem. Ona mnie też już nie kocha. Wybacz mi… proszę … błagam… Przyjechałem by prosić cię o to byś do mnie wróciła.
Ona nadal nie odpowiadała, tylko przytulała się do mojego zmokniętego płaszcza tak mocno iż nawet myślałem, że nic jej nie jest i nawet się tak nie wyziębiła. Jednak zdradziło ją szczękanie zębów. Postawiłem ją i prowadziłem w ludzkim tempie, musiała iść sama by się trochę rozgrzać. Nie mogłem pozwolić by wiatr powstały przy wampirzym biegu oziębił ją jeszcze mocniej. Gdy znaleźliśmy się pod jej mieszkaniem, weszła do środka ciągnąc mnie za sobą. Nelly już spała, pewnie myślała, że poszła do pracy. Usiadłem w pokoju Meg a ona pościeliła łóżko i nadal nic nie mówiąc ruszyła do łazienki. Wzięła ciepły prysznic a ja w tym czasie zrobiłem jej ciepłą herbatę i sam zdjąłem płaszcz. Wróciła i siadła na łóżku podkurczając nogi i przykryła się pościelą.
-I co ja mam teraz zrobić z Tobą...? –szepnęła patrząc mi w oczy. Zdziwiła mnie tym pytaniem retorycznym. Oczywiście nie miało ono żadnego podtekstu a raczej się tyczyło naszej sytuacji.
-Nie mam bladego pojęcia… wszystko zależy od ciebie – odpowiedziałem zgodnie z prawdą.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Nie 20:09, 03 Sty 2010    Temat postu:

smutny rozdział Sad rozmiękłam przy nim naprawde...

pare literówek wyłapałam,ale tak ogólnie to ciekawy fragment. Poruszysz jeszcze sprawe Esme? Jej znikniecie i nagłe pojawienie sie??
P.S. dzięki za piosenki, ale nie wiem czemu nie chciały mi wchodzic porzadnie i ściagałam z youtube.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampirek
Cullen



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oborniki

PostWysłany: Wto 17:26, 05 Sty 2010    Temat postu:

Bardzo smutny... Taki... taki przygnębiający aczkolwiek piękny...

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Śro 19:46, 17 Lut 2010    Temat postu:

Przepraszam za literówki ale dokładnie nie sprawdzałam z powodu braku czasu.

13." Nowy"

Siedziałam tak na łóżku zastanawiając się jak mam postąpić. Doskonale słyszałam co powiedział Carlisle, ale czy miałam ot tak na jego zawołanie wracać do niego bo jednak wolał mnie a nie żonę? Dlaczego miałam mu wybaczyć? Dlaczego miałam mu uwierzyć? Nie patrzył na mnie tylko skrył twarz w dłoniach. Ja również się nie odzywałam. Jedynym rozsądnym argumentem za tym bym mu wybaczyła jest fakt, że kocham go tak strasznie jak to tylko możliwe. Nigdy mu jeszcze tego nie powiedziałam i jak na razie nie miałam zamiaru. Gdyby to co mówił było prawdą byłabym najszczęśliwsza pod słońcem. Przesiedzieliśmy tak całą noc, zdarzało mi się na parę minut zasypiać, ale szybko się budziłam. Nigdy w życiu nie widziałam aby ktoś siedział tak nieruchomo jak on. Spojrzałam przez okno, zaczynało już świtać. Nagle moja komórka rozdzwoniła się przerywając ciszę. Carlisle podniósł głowę i spojrzał na mnie. Na ekranie telefonu widniało imię Rose.
Odebrałam.
-Tak?
-Przepraszam, że tak wcześnie dzwonię i cię niepokoję, ale Carlisle nie wrócił wczoraj do domu. Czy jest on może z Tobą?
-Już go daję. - przyłożyłam słuchawkę do poduszki i spojrzałam na Carlisle'a- To Rosalie. chce z Tobą rozmawiać.
Przejął ode mnie słuchawkę i wyszedł do łazienki. Wrócił po niespełna minucie. Nic nie mówiąc oddał mi słuchawkę. To ja zaczęłam rozmowę.
-Carlisle, nie wiem jak zacząć, ale chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia. - zaczęłam niepewnie - Zakładając, że to co mówiłeś jest prawdą...
-Bo to jest prawdą. - poprawił mnie.
-Nie przerywaj mi, proszę. - skinął tylko posłusznie głową. - Musisz wiedzieć, że jeśli to co powiedziałeś jest prawdą, to bardzo mnie to cieszy, jednak nie jestem pewna czy mogę Ci zaufać w 100%. Zakładając, że czuję to samo do ciebie, są spore szanse na to abyśmy byli razem. Tylko, że związek powinien opierać się na zaufaniu a ty mojego zdecydowanie nadużyłeś... - nie dał mi skończyć, podszedł do mnie i chwycił obiema rękoma za buzię w taki sposób bym na niego spojrzała.
-Megan, ja chcę tylko wiedzieć czy ty mnie kochasz. - świdrował mnie wzrokiem.
-A co jeśli powiem, że tak? - spytałam.
-To będę najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. – szepnął.- I już nigdy, przenigdy cię nie skrzywdzę.
Gdy usłyszałam to co powiedział byłam szalenie szczęśliwa ale za razem rozdarta. Widziałam w jego oczach, że mówi prawdę ale instynkt samozachowawczy zasiewał we mnie zwątpienie. Wiedziałam, że musze mu wybaczyć, nie mogłam postąpić inaczej, ale będzie musiał popracować na moje zaufanie. Ręce zaczęły mi drżeć i nie mogłam nad tym zapanować. Powoli położyłam jedną dłoń na jego policzku, a drugą odgarnęłam złoty kosmyk z jego czoła. On też delikatnie pogłaskał kciukiem w miejscu gdzie mnie trzymał. Powoli zaczął się zbliżać tak samo jak ja. Miałam ochotę go przytulić, ale on zrobił to pierwszy. Przytulił mnie i szeptał do ucha.
-Tak bardzo tęskniłem… jejku jakie to cudowne uczucie trzymać Cię w ramionach. – zrobiło mi się naprawdę miło ale powoli się odsunęłam.
-Na razie tyle musi wystarczyć – szepnęłam.
-Rozumiem, nie będę nic przyśpieszał. Ważne, że już wiesz co do ciebie czuję. Będę się starał ile mogę byle tylko odzyskać twoje zaufanie.
Nagle ktoś chrząknął, spojrzałam na drzwi a w nich stała Nelly. Pewnie od jakiegoś czasu nas obserwowała.
-Ja nie mogę… - powiedziała wywracając oczami – nie można było tak od razu? – parsknęła śmiechem.
-Oj cicho – mówiąc to zaśmiałam się radośnie.
Carlisle pojechał do domu. Od tej pory mieliśmy widywać się co jakiś czas gdy będzie przychodził do Nelly. Żadnych spotkań sam na sam. Wiedziałam, że to źle by wpłynęło na odbudowywanie naszych relacji. Tak mijały tygodnie. Carlisle zachowywał się jak ideał, przynosił kwiaty, obsypywał komplementami a tym samym nie naruszał przeze mnie wyznaczonej przestrzeni. Trzymał się na dystans tak jak o to prosiłam.



Nie miałam zamiaru wracać do szkoły. Mimo tego, że wszystko wróciło do normy nie chciałam zostawiać mojej Nelly samej. Ma dopiero szesnaście lat i jest przecież wysoko w ciąży. W sumie za tydzień ma mieć termin, stałam się bardzo podenerwowana, ale ona… ona nie. Była spokojna i to bardzo… za bardzo. Jakby wiedziała, że wszystko się jakoś ułoży. Siedziałam w swoim pokoju i czekałam na Carlisle’a, bo miał po mnie przyjechać i mieliśmy iść na zakupy świąteczne. Tak, jutro wigilia, spędzimy ja razem chociaż oficjalnie jesteśmy na etapie budowania mojego zaufania. Będzie z nami również Nell i paru znajomych rodziny Cullenów. Lubię gotować więc nie będzie mi to przeszkadzało, że kolacja będzie na dużo osób. Alice i Bella się zdeklarowały, że mi pomogą w przygotowaniach. Dzwonek do drzwi, więc koniec moich rozmyślań. To pewnie Carlisle.
-Wejdź – usłyszałam siostrę.
-Witaj. Dziękuję. – powiedział on, najpiękniejszym ze wszystkich głosów na ziemi. Dotarłam do przedpokoju, on podszedł do mnie i pocałował w policzek. To była jedyna forma fizyczności na jaką sobie pozwalałam. –Dzień dobry Meg. Ślicznie wyglądasz.
-Dziękuję. –odpowiedziałam i odwróciłam głowę żeby nie zauważył jak się uśmiecham. – Już się spakowałyśmy. Teraz tylko zakupy i ruszamy do Ciebie. Umówiłam się z Alice, że zaczniemy przygotowania jeszcze dziś.
-Dobrze, dobrze. – powiedział nie spuszczając ze mnie złocistego wzroku.
Ruszyliśmy na zakupy. Oczywiście już w samochodzie się posprzeczaliśmy kto płaci za zakupy i stanęło na tym ze po połowie. Po zakupach pojechaliśmy do domu. Byli tam wszyscy oprócz Emmeta i Rosalie. Alice i Bella niesamowicie się ucieszyła, że już dojechałyśmy. Podbiegły do nas i ucałowały.
-Nell! O jej! Wyglądasz jakbyś miała zaraz urodzić. – powiedziała wesoło mała chochlikowata brunetka. – Wiesz już czy chłopiec czy dziewczynka?
- Lekarz chciał mi powiedzieć ale ja nie chciałam go słuchać. Co ma być to będzie, ważne żeby było zdrowe. – odpowiedziała moja siostra.
- Masz racje. - przytaknęła jej Bella.
-Dobra moje drogie Panie. Ja udaję się na dyżur i zostawiam was same, pod opieka Jaspera i Edwarda. – powiedział Carlisle.
- Ale mi to same… - jęknęłam, teatralnie wywracając oczami.
- Uwielbiam gdy tak uroczo marszczysz nos. – zaśmiał się mój Anioł. Ja tylko na niego fuknęłam. On zaśmiał się jeszcze głośniej.
-Spokojnie. – odezwał się Jasper a ja momentalnie się uspokoiłam. On tylko uśmiechnął się szelmowsko. – My z Edwardem mamy coś do załatwienie w mieście więc zaraz się zbieramy.
-No to już! Sio! – pogoniła swojego chłopaka Alice.
-Spokojnie, spokojnie tylko się przebierzemy.- zaśmiał się Jazz jak ta próbowała go wypchać z salonu. Nagle koło mnie zmaterializował się Carlisle, znów nie usłyszałam jak podszedł.
-Do widzenia. Już nie mogę się doczekać końca dyżuru, bo wtedy przyjadę tu i będę mógł Cię znów zobaczyć. – szepnął. Zrobiło mi się naprawdę ciepło na sercu, ale starałam się te uczucia silnie zwalczać w sobie. Musiałam być go pewna. Wtedy też dużo mówił a jednak jakoś nie przeszkadzało mu to wrócić do Esme. Kiwnęłam tylko delikatnie głową. On znów pocałował mnie w policzek, ubrał się i wyszedł z domu. Zaraz po nim pomieszczenie opuścił Edward i Jasper.
-No to zostałyśmy same. – powiedziała Bella nie ukrywając swojego zadowolenia. - To teraz do roboty.
Carlisle i chłopaki wnieśli wcześniej zakupy z auta więc nie musiałyśmy ich dźwigać. Zabrałyśmy się do gotowania. Nie wiedziałam ile dokładnie m być osób ale z ilości posiłków jakie zaplanowała Alice musiało być ich chyba ze czterdziestu! Po zakończonym gotowaniu położyłyśmy się spać. Nell dostała pokój wraz ze mną. Była to jak zwykle sypialnia Carlisle’a. Łóżko było w niej takie wielkie, że spokojnie się pomieściłyśmy. Gdy już prawie przysypiałam Nelly odezwała się do mnie.
- Spisz? – ja nic się nie odzywałam. – Nie śpisz. –stwierdziła. – Słuchaj, czy ty nie widzisz, że on szaleje za tobą? Stara się byś mu znów zaufała. Ale nie! Ty jesteś zimna i pokazujesz mu na każdym kroku, że mu nie ufasz. Wiesz dlaczego on chce spędzać z Toba święta? Bo cię kocha! Zastanów się nad tym co robisz bo go stracisz, a tacy mężczyźni są już na wymarciu. – powiedziała oburzona – Uwierz mi! Wiem co mówię! – dodała. Nic jej nie odpowiedziałam, tylko przełknęłam dwie słone łzy. Wiedziałam, że ma rację. Wiedziałam…
****
Rano obudziło mnie słońce wpadające przez okno. Nelly jeszcze spała, więc cichutko wysunęłam się spod pościeli. Umyłam się i ubrałam. Zeszłam na dół. Wszyscy Cullen’owie już byli na nogach. Emmet i Rosalie tez wrócili. Carlisle uśmiechnął się promiennie na mój widok, a mi się przypomniało co mówiła moja siostra i również się radośnie uśmiechnęłam. Widziałam zdziwienie na jego twarzy, przez ostatnie tygodnie był przyzwyczajony do ponurej reakcji na jego zabiegi, więc moje zachowanie zapewne zbiło go z pantałyku. Za chwile jednak się opamiętał i podszedł do mnie. Pocałował mnie w policzek a ja delikatnie złapałam go za rękę, jednak za chwile ją puściła. To nie był czas na manifestowanie swoich uczuć.
Przez cały dzień trwały przygotowania w których Carlisle i reszta panów sumiennie nam pomagali. Ja i Bella cały dzień spędziłyśmy w kuchni a Alice i Rosalie zajmowały się salonem. Gdy przyszła godzina 19: 00 musiałam iść się przebrać w jakieś ładne ubrania i pomóc zrobić to Nelly. Wybrałam na dzisiejszy wieczór granatową spódnice w kroju ołówka, sięgająca od talii do kolan oraz białą koszulę włożoną do środka. Bluzka ta miała złote guziki co dawało całemu strojowi charakter marynarski. Włosy upięłam w luźnego koka tak, że niektóre pasma delikatnie opadały na ramiona. Ubrałam również klasyczne czarne szpilki. Nelly włożyła czarne spodnie na kant i białą tunikę eksponująca idealnie brzuszek. Z salonu dochodziły co raz to głośniejsze szumy, pojawiły się też nowe głosy. To pewnie przyjaciele domu. Słychać również było muzykę, to Edward grał na pianinie. Schodząc na dół ujrzałam salon pełen ludzi. Parę twarzy już kojarzyłam, byli to młodzi Indianie oraz Dziewczyna o kasztanowych lokach. Carlisle podszedł do mnie zanim zdążyłam zejść ze schodów, podstawił mi ramię bym mogła złapać go pod rękę. Z drugiej strony podał rękę Nell i tak ruszyliśmy we trójkę w stronę gości. Podeszliśmy do ciemnowłosego mężczyzny, który stał z kobieta o indiańskich rysach. Rozmawiali z Bellą i Alice.
-Witaj Charlie! Sue! Jak się miewacie? – powiedział Carlisle uśmiechając się promiennie. –to jest Megan i Nelly, bliskie znajome. – Mężczyzna uśmiechnął się przyjaźnie, ale Indianka spojrzała na nas podejrzanie. Chwilkę z nimi porozmawialiśmy. Charlie okazał się ojcem Belli, a Sue mamą Setha, tego miłego chłopaka przez którego taniec ze mną Carlisle o mało nie oszalał z zazdrości. Tego wieczoru rozmawiałam z duża ilością osób, jednak Carlisle nie odstępował mnie na krok. Gdy ze wszystkimi się przywitaliśmy, ruszyliśmy do stołu. Był pięknie przyozdobiony, wszystkie talerze były kryształowe zaś sztućce srebrne. Białe świece paliły się w równych odstępach a pomiędzy nimi stały białe róże. Założę się ze to była sprawka Alice, tylko ona ma takie pomysły. Jedzenie było już wniesione. U szczytu stołu siedziała głowa rodziny Cullenów czyli mój Anioł ja siedziałam po jego prawej stronie zaś naprzeciwko Carlisle’a siedział Charlie Swan jako głowa drugiej rodziny. Wszyscy zaczęli jeść, zauważyłam, że Carlisle nałożył jedzenie ale prawie go nie tknął. Wtedy usłyszałam głośny brzdęk sztućców o talerz. Wszystkie oczy skierowane zostały na Alice, zaś jej były dziwne zamglone. Już raz byłam podobnej sytuacji świadkiem, jednak myślałam, że Alice tylko się zamyśliła. Zauważyłam , że Jasper i bodajże Jacob zerwali się z miejsc wpatrując się w małą brunetkę, która w tej chwili spojrzała na nich bardziej świadomym wzrokiem.
-Nie najlepiej się czuję. – wyszeptała.- Musze iść się przewietrzyć.
-Pójdę z Tobą - zadeklarował się jej chłopak. Wyszli pośpiesznym krokiem na dwór, wszyscy nagle wrócili do przerwanych rozmów jakby nic się nie stało. Spojrzałam zdezorientowana na Carlisle’a , ale on patrzyła w talerz i nad czymś się zastanawiał. Nagle drzwi otworzyły się z hukiem a w nich stała Alice i wpatrywała się w moją siostrę. Wtedy cisze przerwał krzyk Nelly. Carlisle doskoczył do niej w zadziwiającym tempie a ja pobiegłam za nim.
-To już! – wyła Nelly. – On się rodzi!
-O cholera! - pisnęłam. Patrzyłam na moją siostrę i na jej mokre spodnie, to oznaczało ze wody jej odeszły. Zaczęła ogarniać mnie panika.
-Spokojnie. – szeptał Carlisle pod nosem. – Będzie dobrze. Alice zdążymy do szpitala? –zapytał swojej przybranej córki. Jakby miała niby to wiedzieć?
-Tak! – odpowiedziała pewnie. –Lecę po mercedesa.
- Wy idźcie a ja z Emmetem spakujemy rzeczy Nelly i zaraz za wami ruszymy. Nie macie chwili do stracenia. – krzyknęła Rosalie.
-Jadę z wami! –powiedziałam hardo. Chwile potem już byłam na tylnim siedzeniu z Nelly i Carlisle’m , a czarnego mercedesa prowadził Edward, obok niego siedziała Bella. Co jakiś czas z piersi mojej siostry wydobywał się jęk lub krzyk.
-Cichutko Malutka- głaskałam ją po głowie. Zaraz dojedziemy. – Daleko jeszcze? spytałam się mojego Anioła, ale nie odpowiedział.
-Piętnaście minut- odpowiedział mi Edward.
Gdy już dotarliśmy do szpitala czekał na nas wózek i pielęgniarka. Carlisle wyciągnął bez trudu Nell z samochodu i zawiózł do odpowiedniej sali. Ja biegłam za nim ledwo co dotrzymując mu kroku. Bells i Edward zostali na korytarzu. Mi kazano ubrać zielone papierowe coś. A Carlsile na chwilę zniknął by znów się pojawić w białym fartuchu, rękawiczkach i masce. Towarzyszyła mu inna lekarka, która zapewne była ginekologiem-położnikiem. Nelly krzyczała, była cała spocona i ledwo co przytomna, jednak nie chciała leków przeciwbólowych.
- Jeszcze chwilkę –szeptałam i całowałam jej rękę. Wiedziałam ze skurcze są coraz silniejsze. Przyszedł nagle moment kulminacyjny. Nelly nabrała powietrza, krzyknęła z całej siły i opadła na pościel. Usłyszałam tylko płacz dziecka. Nic prawie nie wiedziałam bo oczy zalewały mi łzy.
-To chłopiec. – oznajmił Carlisle. Podając mojej siostrze małe zawiniątko. Przykucnęłam przy nich, mały był śliczny. Zaraz koło mnie przycupnął Carlisle obejmując mnie. Patrzeliśmy na tego malucha z rozczuleniem. Ja śmiałam się i płakałam jednocześnie. Carlisle wyprowadził mnie z sali bo trzeba było przeprowadzić potrzeba badania a Nell miała iść spać. Przytuliłam się do zabrudzonego fartucha mojego Anioła i dalej śmiałam się przez łzy.
-Nelly będzie mogła już jutro wyjść, bo poród przeszedł bez utrudnień. A z małym wszystko się okaże. – powiedział głaszcząc mnie po głowie.
-To dobrze. Widziałeś jaki on śliczny? Podobny do Nell, tylko te jasne włoski. Pewnie po ojcu.
-Wiesz, wszystko z wiekiem może się zmienić- zaśmiał się. – Jesteś wyczerpana. Chodźmy do mojego gabinetu. Położysz się spać a ja pójdę do reszty i powiadomię ich o Maluchu.
- Dobrze – odpowiedziałam sennie. Doszliśmy do gabinetu, położyłam się na kanapie. Carlisle ściągnął mi szpilki i przykrył swoją marynarką. Odpłynęłam w niebyt…
Obudził mnie skrzyp drzwi. Stała tam On, mój Ukochany. Spojrzałam na niego i przeciągnęłam się. Musiałam długo spać bo cała zdrętwiałam.
-Dzień dobry- zamruczał podchodząc do mnie – spałaś całą noc i pół dnia. Nell będzie mogła zabrać dziś Małego do domu.
-O to fantastycznie. – odpowiedziałam zaspana. – Pójdziemy do niej?
-Najpierw musimy iść do lekarki, która odbierała ze mną poród. Chce nam coś ważnego przekazać. Ruszyliśmy na salę gdzie leżał mój siostrzeniec. Stała tam lekarka i trzymała go na rękach.
(http://www.youtube.com/watch?v=CoSL_qayMCc do słuchania - koniecznie!)
-Dzień dobry doktorze. Witam Panią. – powiedziała z nutką tajemniczości w głosie. Patrzeliśmy na nią w oczekiwaniu co nam powie. – Mam wam do przekazania pewien list i wiadomość od Pani Nelly. – wpatrywała się w nas uparcie próbując coś przekazać. - Pani Nelly wypisała się ze szpitala, zostawiając coś w rodzaju zrzeczenia się praw rodzicielskich na Państwa korzyść.
-Słucham? – spytaliśmy jednocześnie.
-Pani siostra zostawiła tego maluch w szpitalu i zrzekła się praw rodzicielskich na Pani korzyść. W sumie na państwa korzyść, bo Pan panie doktorze też w tym dokumencie jest uwzględniony.
Spojrzałam na Carlisle’a, ale on nie był zły, ani smutny, ani nawet przestraszony. Za to ja byłam przerażona. Ja i dziecko? Dlaczego ja? Przecież ja nie umiem się nim zająć! W tej chwili Lekarka podała mi list. Otworzyłam szybko kartkę.



Kochani!
Meg, musiałam odejść, nie dałbym sobie rady z dzieckiem,nie byłam gotowa psychicznie do tak wielkiej odpowiedzialności.
Wyjeżdżam na jakiś czas i nie wrócę prędko.
Musze znaleźć własne szczęście, muszę odnaleźć siebie, mając pod opieką tego słodkiego malucha nie mogłabym tego pogodzić. Jak jeszcze Cię nie znałam to miałam zostawić dziecko w
szpitalu, ale teraz gdy jesteś Ty… nie muszę tego robić… nie muszę skazywać go na samotność.
Wiem, że Mały będzie z wami szczęśliwy. Wiem też, że będziecie z Carlisle’m razem do końca życia. Będziecie doskonałymi rodzicami. Nie mogłam trafić na lepszych opiekunów.
Carlisle, kochaj moją siostrę tak jak teraz a będzie najszczęśliwszą kobietą na ziemi.
Będziesz wspaniałym ojcem.

Kocham Was! Nelly

Nawet nie poczułam kiedy zaczęły spływać mi po policzkach łzy. Carlisle czytał ten list razem ze mną, a teraz mi się przyglądał. Widziałam w jego oczach zdecydowanie. Wiedziałam, że nie ma zamiaru się poddać i wiedziałam ze podejmie się wychowania tego małego chłopca. Podszedł do lekarki i wziął dziecko na ręce, z taką delikatnością… Patrzył na niego z rozczuleniem. Podszedł do mnie i dał mi go na ręce. Był jak mała ciepła kulka. Spał a jego różowe usteczka wywinięte były w idealne kółeczko. Mój Anioł mnie przytulił i pocałował mnie we włosy. Wtedy Maluszek otworzył swoje oczka, popatrzył na nas nieświadomie.
-Jaki on piękny… - szepnęłam.
-Tak. Prześliczny… - dokończył Carlisle. A w tym czasie chłopiec słysząc nasze głosy uśmiechnął się. Z moich płuc wyrwało się westchnienie rozczulenia.
-Meg, czy chcesz ze mną stworzyć rodzinę dla tego Maluszka? – spytał z nadzieją w głosie Carlisle.
-Chyba tak… - odpowiedziałam – Nie. Nie chyba a na pewno tak.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Czw 20:02, 18 Lut 2010    Temat postu:

Fajnie,ze dodalas kolejny fragment Smile Bardzo ciekawa jest ta czesc i czekam na dalsze happy endz Very Happy

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampirek
Cullen



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oborniki

PostWysłany: Nie 17:09, 21 Lut 2010    Temat postu:

Ojej. Zakończenie piękne. Nie spodziewałam się tego! Nelly zostawiła synka...
Prawie się poryczałam! *nie rycz głupia, nie rycz!*


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Śro 21:00, 17 Mar 2010    Temat postu:

14."Już?"
Jechaliśmy do domu, ja siedziałam z tyłu a Carlisle prowadził. Maluszek leżał w specjalnym nosidełku które było przymocowane pasami. Mój Anioł co chwilę zerkał na nas i uśmiechał się błogo. Wiedziałam, że był szczęśliwy.
-Jak go nazwiemy? – spytał z ekscytacją w głosie.
-Właśnie o tym myślałam – odpowiedziałam mu nie spuszczając wzroku z dziecka – i doszłam do wniosku, że chcę byś ty wybrał mu imię.
Dopiero teraz na niego zerknęłam, nie patrzył na mnie a na drogę, widziałam jak uśmiecha się.
-Michael – powiedział z dumą.
-To piękne imię. –szepnęłam z rozczuleniem patrząc na naszego malucha. Do końca podróży już się nie odezwałam. Zajechaliśmy pod dom, wysiadłam z auta i zaczęłam wyciągać nosidełko, jednak Carlisle podszedł do mnie i wyręczył.
-Mogę go zanieść do domu? – spytał niemal, że błagalnie.
-Oczywiście. – odpowiedziałam.
Ruszyliśmy w stronę domu, Carlisle złapał w nosidełko w jedną rękę, ja podeszłam do niego i pierwszy raz od naszego pojednania złapałam go za rękę, nic się nie odezwał tylko delikatnie uśmiechnął. Weszliśmy do środka a tam wszyscy już na nas czekali. Alice w podskokach przemierzyła salon by do nas dołączyć.
-Pokażcie go! Pokażcie go! – piszczała. – Mogę go potrzymać?
-Oczywiście Alice. – powiedziałam- Tylko daj mi go rozebrać. – powiedziałam. Carlisle postawił nosidełko na stole a ja zabrałam się go rozbierania Michaela. Nie bardzo wiedziałam jak to zrobić, bo bałam się, że coś mu uszkodzę. Jednak po chwili obawy minęły, robiłam wszystko tak jak powinnam, ani razu się nie zawahałam. Rozebrałam go zwinnie, nie wiedziałam nawet, że potrafię.
-Gdzie się tego nauczyłaś – spytała Bella – Miałaś wcześniej do czynienia z noworodkami?
-Nidy. – przyznałam się – Sama nie wiem skąd to umiem. Jeszcze przed chwilą nie wiedziałam jak się do tego zabrać a teraz sama widzisz. Tak jakby mi się coś w mózgu uaktywniło.
Gdy to mówiłam podeszła do mnie Rosalie i pochyliła się nade mną, niemal stykając się głowami stałyśmy teraz we dwie nad dzieckiem.
-To instynkt macierzyński. – szepnęłam mi do ucha, a po moim sercu rozlała się fala ciepła. Patrzyłam na niego, nie oczami zagubionej dwudziestolatki , której dostało się niespodziewanie dziecko, a świadomej siebie i swoich uczuć… opiekunki. Moje rozmyślania przerwał Carlisle.
-Chyba powinniśmy pojechać po rzeczy dla dziecka. Mleko, pieluchy, łóżeczko i inne niezbędne akcesoria. – powiedział podekscytowany.
-Też tak myślę, ale wcześniej musimy porozmawiać w cztery oczy. – odpowiedziałam poważnym tonem. W tym czasie Alice podbiegłą i wzięła dziecko na ręce.
-Nic się nie martw, kupiliśmy mu troszkę mleka modyfikowanego, więc nie będzie głodny. – uśmiechnęła się do nas- możecie iść porozmawiać.
-Zapraszam Cię do mojego gabinetu. – Carlisle uniósł zachęcająco rękę i puścił mnie przodem schodami. Gdy znaleźliśmy się w gabinecie siadłam na krześle naprzeciwko biurka, myślałam, że on siądzie po drugiej stronie blatu bo atmosfera była jakaś taka oficjalna. Jednakże się myliłam, podsunął krzesło bliżej mnie i usiadł na nim. Milczał. O nie, tym razem ja nie podejmę pierwsza rozmowy, pomyślałam.
-Megan, co teraz będzie? – spytał, uparcie się we mnie wpatrując. – Musimy zaplanować nasze życie. Zgodziliśmy się zaopiekować Michaelem, więc musimy mu stworzyć wspaniały, pełny miłości dom. Co myślisz o tym byśmy zamieszkali razem? Uważam, że to konieczne w tym przypadku. A poza tym pragnę tego jak niczego innego… nie chcę zamieszkać z Tobą tylko z konieczności a z tego powodu, że nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie…– wiedziałam, że mówiąc to był niepewny jak zareaguję. Dałam mu przecież dziś do zrozumienia, że już wszystko między nami ok. Nie musi się o mnie tak strasznie starać i walczyć o moje względy, bo już je ma. Wybaczyłam mu, że mnie wtedy zostawił, ale chyba niewystarczająco mu to pokazałam. Miałam poczucie winy, że odkąd się pogodziliśmy byłam dla niego taka zimna i oschła. Nic nie robiłam sobie z tego, że próbował zdobyć za wszelką cenę moje zaufanie. Powoli, wraz z poczuciem winy narastała we mnie potrzeba wynagrodzenia Carlisle’owi mojego zachowania. Nie wiedziałam co mam zrobić, jak się zachować. Milczałam bo bałam się, że wybuchnę płaczem, a on już za dużo moich łez widział… najwięcej ze wszystkich ludzi jakich znam. Wpatrywał się we mnie uparcie czekając na to co powiem. Nie spoglądałam na niego tylko siedziałam ze spuszczoną głową oglądając swoje ręce, które były strasznie spocone z nerwów. Podniosłam wzrok i spojrzałam mu w oczy, były dziś jakoś wyjątkowo ciemne. Przybliżyłam się do niego, i wtuliłam z impetem w jego błękitną koszulę. Poleciał mi po policzku dwie łzy, na szczęście nie zauważył ich. Był za to zajęty całowaniem mnie po głowie i głaskaniem moich pleców.
-Czyli to oznacza, że chcesz ze mną zamieszkać? – szepnął mi do ucha.
-Przecież wiesz. – odpowiedziałam mu. Przytulił mnie jeszcze mocniej. – Ale jak wyobrażasz sobie nasze życie. Nie możesz przecież naszej rodziny utrzymywać tylko ty…- nie dokończyłam bo mi zatkał usta.
-Chciałbym, żebyś się tym nie przejmowała. Skoro założyliśmy rodzinę, to ja jako mężczyzna powinienem zadbać o to żebyśmy mieli z czego żyć, ale o to się nie martw z tym nie ma problemu. – spojrzałam na niego wilkiem. – nie chodzi mi o to żeby cię ograniczać, tylko uważam, że nie jest to konieczne. Jeśli oczywiście chcesz możesz iść do pracy jednakże uważam, że jest to nie wskazane przez najbliższy czas. Mały potrzebuje ciebie, ani ja ani żadna opiekunka nie zastąpi mu twojej osoby.
Skończywszy swoją przemowę wyczekiwał na to co powiem. Po dłuższym zastanowieniu poszłam na kompromis.
-Zrobimy tak: dopóki Michael jest mały to nie będę pracować ani się uczyć, jednak gdy tylko skończy odpowiedni wiek zacznę dawać lekcje gry i zaocznie studiować muzykologię. Co o tym myślisz? - spytałam zadowolona z siebie.
-Dobrze, ale najpierw jeszcze jedna rzecz… - popatrzył na mnie z rozczuleniem, po czym udał się do biurka i wyciągnął coś z szuflady. Podążałam za nim wzrokiem, gdy klęknął przede mną i wyciągał pierścionek to ogłupiałam.
-Co ty… - nie dokończyłam bo mi przerwał.
-Megan Clever, czy wyjdziesz za mnie? Obiecuję ci na wszystko, że zawsze będę przy tobie i nigdy cię nie opuszczę. Będę stał u Twego boku do końca świata jeśli los na to pozwoli. – powiedział podniosłym tonem. Stałam jak wryta, nie wiedziałam co mam powiedzieć
-Tak – szepnęłam po czym zamiast poczekać aż włoży mi pierścionek na palec uklękłam przy nim i pocałowałam w usta. Nawet nie zauważyłam jak w tym czasie wsunął mi na palec pierścionek. ( [link widoczny dla zalogowanych] )
Teraz przyszłą kolej na moje wyznanie.
-Carlisle’u Cullen, kocham cię i zamierzam spędzić z tobą resztę mojego życia. – mówiąc to głos mi się załamał, ponieważ w gardle miałam wielką gulę. Pocałował mnie jeszcze raz, delikatnie niczym motyl. Po jakimś czasie usłyszałam płacz Michaela. Instynkt zadziałał natychmiastowo. Serce mnie zakuło, zerwałam się na równe nogi i niemal pobiegłam na dół. Carlisle szedł szybkim krokiem tuż za mną. Gdy znalazłam się na dole mały leżał w nosidełku i głośno płakał. Wszyscy się nad nim pochylali i próbowali go uspokoić, przecisnęłam się pomiędzy Bellą a Edwardem i wzięłam dziecko na ręce. Przytuliwszy go do piersi, ruszyłam w stronę wielkiego okna, jak najdalej od wszystkich. Zaczęłam się rytmicznie bujać i śpiewać mu cichutko tak by inni nie słyszeli. (http://www.youtube.com/watch?v=PkGDrV_2ehI&feature=related)
Mały natychmiast się uspokoił, wsadził swoją piąstkę do buzi i wyglądał jakby był zasłuchany. W odbiciu szyby widziałam, że wszyscy przyglądają się nam. Po chwili podszedł do mnie Carlisle , objął mnie od tyłu i zerkał na Michaela nucąc mi do ucha piosenkę którą śpiewałam, zaczął się ze mną bujać. Dziecko po chwili zasnęło, ale nie przestawaliśmy się w niego wpatrywać… był cudowny… mój… nasz…


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Śro 21:54, 17 Mar 2010    Temat postu:

Świetne, pare literówek wyłapałam, ale tak jest super, taki słodkie ... Smile

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Exim_Hale
Zły Wampir



Dołączył: 30 Lip 2009
Posty: 558
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Bydgoszcz

PostWysłany: Czw 23:16, 18 Mar 2010    Temat postu:

To jest na prawdę świetne!
Już się nie mogę doczekać kolejnych części!
: )


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
carlie.juli.culi
Człowiek



Dołączył: 02 Mar 2010
Posty: 53
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: O-ka.

PostWysłany: Pią 19:24, 19 Mar 2010    Temat postu:

cudowne !
dziecko, małżeństwo,co dalej ?
nie mogę się doczekac ! ;D


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampirek
Cullen



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oborniki

PostWysłany: Pią 21:51, 19 Mar 2010    Temat postu:

Więc pierwsze co mi wpadło to głowy to "Megan, Ty idiotko, wszyscy Cię słyszą!" XD
I nie podoba mi się fakt, że nadal ją oszukują... Może w następnym rozdziale jej powiedzą prawdę? I naprawdę cudny odcinek.


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Mary Cullen
Człowiek



Dołączył: 06 Sie 2009
Posty: 205
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Szczecin

PostWysłany: Pią 22:02, 19 Mar 2010    Temat postu:

Jeszcze troszkę czasu minie, zanim jej powiedzą, bo Carlisle chce jej powiedzieć dopiero jak jej zdrowie będzie w takim stanie ze nie będzie dla niej innego ratunku niż wampirzy jad. Więc nie mogę zrobić tego za szybko bo będzie koniec opowiadania:D


Dziękuję Wam za motywujące komentarze, jesteście kochane ;*


Post został pochwalony 0 razy

Ostatnio zmieniony przez Mary Cullen dnia Pią 22:03, 19 Mar 2010, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Kinia
Cullen



Dołączył: 02 Lut 2009
Posty: 1736
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Grudziądz

PostWysłany: Sob 22:03, 20 Mar 2010    Temat postu:

i wierne Very Happy zapomniałaś o tym ;D czekam na dalszą część Wink

Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
vampirek
Cullen



Dołączył: 06 Lut 2009
Posty: 2518
Przeczytał: 0 tematów

Ostrzeżeń: 0/3
Skąd: Oborniki

PostWysłany: Pią 19:44, 26 Mar 2010    Temat postu:

Rozumiem, rozumiem. Nie mam do Ciebie pretensji, ale do samych bohaterów... wiesz co mam na myśli Very Happy

No właśnie... i wierne! Very Happy


Post został pochwalony 0 razy
Powrót do góry
Zobacz profil autora
Wyświetl posty z ostatnich:   
Napisz nowy temat   Odpowiedz do tematu    Forum www.twilightfamily.fora.pl Strona Główna -> Fanfiction Wszystkie czasy w strefie GMT + 3 Godziny
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3  Następny
Strona 2 z 3

 
Skocz do:  
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001, 2002 phpBB Group, Theme by GhostNr1